Tak zwani partyzanci...
- Krystyna Badurka, Monika Stec. źródło: "Studia Litteraria et Historica" (www.slh.edu.pl)
Article Index
Wacław Piekarski
A Piekarski był w którym oddziale?
Ja czytałam o Piekarskim tak: pochodził z Seroczyna, to jest taka wieś kilometr przed Łazowem. Pochodził z rodziny endeckiej, takiej wybitnie endeckiej rodziny. Jego matki brat był posłem z ramienia Stronnictwa Narodowego w sejmie przedwojennym, więc Stronnictwo Narodowe. On się wychował w tym środowisku. Narodowy katolik. I już w pierwszych dniach wojny, w 1939 r., właśnie jego wuj, ten były poseł, założył taką komórkę do walki z Niemcami. To była komórka taka też właśnie o tym, o profilu, o tym obliczu endeckim. Ja nie pamiętam, jak to się nazywało – no, w każdym razie on założył tę komórkę.
W Seroczynie?
W Seroczynie. I dowódcą tej komórki, tej jednostki organizacyjnej, został Piekarski. Ale jak się Piekarski zorientował, że ziemiaństwo i Kościół popierają AK, to się szybko przeniósł do struktur akowskich. Bo... No, widocznie zorientował się, że przyszłość jest przed akowcami, a nie przed tą endecją, dlatego że AK... Bo ziemiaństwo poparło AK, ziemiaństwo i Kościół poparli AK. Znaczy ziemiaństwo, bo o Kościele to może ja nie powinnam mówić, wiem, że popierali też NSZ, to chyba raczej nie. Więc ziemiaństwo. I on wtedy się znalazł w strukturach akowskich, w obwodzie... To był obwód AK, obwód na powiat Sokołów. On był jakimś saperem, jakimś... Ja nie pamiętam, jaką funkcję pełnił, wykładowcy chyba. W każdym razie zajmował się szkoleniem w tym dowództwie. A mój ojciec był łącznikiem między Sokołowem a Sterdynią, więc musiał podlegać strukturom sokołowskim. Później w 1945 r. Piekarski zniknął. Wtedy, jak już się rozwiązało AK i stworzyła się nowa organizacja, właśnie ta bojówka NSZ-owska, wtedy już Piekarskiego nie było. On czmychnął do Warszawy, na Politechnikę podobno, i tam był do 1948 r. Skończył politechnikę, a w międzyczasie się ujawnił – w 1947 r. Czyli już w 1948 r. wyszedł jako absolwent – inżynier z Politechniki [Warszawskiej] i już był po amnestii. Później, w 1958, zrobił doktorat i był lojalnym obywatelem Polski Ludowej, miał wysokie stanowisko i wygodne życie. I to jest właśnie ciekawa sprawa. Kiedy nastąpił przełom w 1989 r., on się znowu teraz przedzierzga w partyzanta, to znaczy on się stał wtedy..., poczuł się wielkim kombatantem, zaczął jeździć po terenie i gromadzić informacje o walkach partyzanckich. I to mu posłużyło do napisania tej książki. Czyli zebrał od wszystkich, którzy jeszcze wtedy żyli, zebrał notatki o tym, jak to wtedy wyglądało. Czyli on te notatki zaczął zbierać dopiero, jak nastąpił przełom. Na początku lat dziewięćdziesiątych. I wtedy napisał tę książkę. No, może część zebrał wcześniej, ale w każdym razie dopiero wtedy napisał tę książkę. Więc on już właściwie kontakt z tamtą rzeczywistością miał tylko poprzez te notatki partyzantów.
Czy jeszcze poza Piekarskim nikt nie zbierał takich wspomnień? Bo ta pani z Jabłonny [Jadwiga Kosieradzka-Trzcińska] to...
A ta pani, tak. Ta pani oddzielnie.
Ale ta pani na podstawie swoich wspomnień?
Na podstawie swoich wspomnień napisała książkę i bardzo źle się wyraża o Piekarskim. Ci, których ona po kolei pytała (bo ona też bardzo wiele wywiadów przeprowadziła), wiele rozmów tam przytoczyła, podaje ich nazwiska – tych ludzi, oni się wypowiadają. To są też partyzanci z tamtych okolic. Oni piszą, że oni nigdy, nigdy nie widzieli Piekarskiego, że w ogóle są zdumieni tym, że on mógł napisać książkę o partyzantach, jak w czasie wojny go nikt nigdzie nie widział. Po prostu...
Ale co to znaczy, że go nikt nie widział?
To znaczy, że on...
On nie był w tym oddziale, czy nie był aktywny?
Znaczy nie udzielał się jako akowiec. I dopiero zrobił z siebie bohatera w latach dziewięćdziesiątych. To znaczy siebie przedstawił jako bohatera tamtych czasów. On być może sobie przypisał tę całą legendę sprzed lat dopiero później, w swojej książce. No bo to rzeczywiście bardzo trudno jest wytłumaczyć jego historię; to by się właściwie należało tym zająć dlatego, że tak – jeżeli on byłby rzeczywiście w tych strukturach akowskich, powiatowych strukturach akowskich – no to by była ważna postać. Gdyby się ujawnił w 1947 r. jako oficer, później jednocześnie specjalista do spraw szkolenia w obwodzie AK, uczestnik wielu różnych akcji, to nie sądzę, żeby go tak zostawiono w spokoju. Oni jednak byli szykanowani później.
Ci ważniejsi, tak?
Ci ważni, tak. Podkreślam to, że to byli ci ważni. Natomiast on po dwóch latach studiów, czy po trzech, został inżynierem, później został doktorem nauk technicznych i sobie świetnie żył, i u niego nie widać tej... Nie ciągnęła się za nim ta cała historia partyzancka. A później znowu stał się wielkim kombatantem, już w tych nowych czasach. I wrócił do tej historii, przedstawiał się jako bohater, który wszędzie brał udział.
Nie słyszała Pani, żeby ktoś kwestionował właśnie te jego zasługi?
Tak, kwestionuje ta cała książka tej pani z Jabłonny. Tak! Oni wszyscy po kolei – ci wszyscy partyzanci, z którymi ona rozmawiała – ona ich pyta o Piekarskiego, a oni mówią, że nic o nim nie słyszeli, nie widzieli go, na oczy go nie widzieli, nie spotkali go nigdzie. Tak, o!
A w tej książce nie ma nic o Pani ojcu? W tej, którą ta pani napisała?
Nie ma nic o moim ojcu. Nie ma nic. Z tym, że mój ojciec to był ośrodek Sterdyń-Sokołów, a to była Jabłonna-Dzierzby. Tak, że ta pani mogła nie wiedzieć o moim ojcu rzeczywiście, bo to jednak już był inny teren. To było... Bo to było tak – obwód był sokołowski, ale były ośrodki. Był Ośrodek Sterdyń, Ośrodek Jabłonna, Ośrodek Korczew chyba, ośrodek jakiś jeszcze inny, więc mój ojciec był w innym ośrodku. Tak, że ona... Jeśli rozmawiała z tamtymi partyzantami, mogła nie wiedzieć. Ja mam oświadczenie kogoś, kto wie, że ojciec był łącznikiem, bo on był też łącznikiem. On to pisze, ale ta autorka tego nie przytacza.
Czyje oświadczenie?
Mam oświadczenie [Franciszka] Pietranika, który był później na Syberii. Wysłany został na Syberię. Niedawno, parę dni temu znalazłam. Mam takie oświadczenie, że on ojca znał jako łącznika z terenu Sokołów-Sterdyń, a on był z kolei łącznikiem na Ośrodek Jabłonna, czyli Jabłonna-Dzierzby.
Jak on się nazywa?
Pietranik, nie pamiętam imienia. On był na Syberii, przeżył, z Syberii wrócił i właśnie z mamą się spotkał, i takie oświadczenie jej przekazał. Mamy taki bardzo mocny dowód, Sybiraka. I mamy jeszcze dowód [od] kogoś, kto był w dowództwie, w tym obwodowym dowództwie AK Sokołów Podlaski. Też jest oświadczenie, że ojciec był właśnie łącznikiem. To był ktoś, kto miał równoległe stanowisko do Piekarskiego w obwodzie AK, czyli jak tamten wiedział o ojcu, to i ten musiał wiedzieć... Czyli to trzeci świadek. Jeszcze jest dwóch innych świadków, też takich bardzo mocnych, bardzo takie pewne nazwiska.
Z jakiego czasu są oświadczenia?
Jak mama wstępowała do Z[wiązku] B[ojowników] o W[olność] i D[emokrację], to był jakiś 1956 r., 1956-1957 r., kiedy od nich uzyskała takie oświadczenia.