Wiersze sercem pisane
- Aneta Stańska
Article Index
Będąc w wieku młodzieńczym z pewnością miała pani jakieś plany na przyszłość..
Marzyłam zawsze o szkole aktorskiej. Po maturze złożyłam dokumenty do takiej szkoły, ale niestety, ponieważ miałam wykształcenie pedagogiczne, a wtedy były nakazy pracy, przez trzy lata musiałam pracować w szkole. Okazało się, że w szkole też trzeba być niezłą artystką. Udzielałam się w szkolnym kółku teatralnym, później, kiedy pracowałam na wsi, urządzaliśmy tam przedstawienia. Wystawialiśmy sztuki teatralne, w ktorych przeważnie grałam główną rolę. Potem, w latach 50., kiedy pracowałam w wydziale oświaty jako instruktor kulturalny, należałam do Zespołu Pieśni i Tańca "Podlasie". Mieliśmy piękne, podlaskie stroje, do dyspozycji zaś autokar. Jeździliśmy z występami po całym powiecie, występowaliśmy nawet w Warszawie. W 1956 roku wyszłam za mąż i na 8 lat wyjechałam do Skibniewa, gdzie pracowaliśmy z mężem jako nauczyciele w tamtejszej szkole. Już jako mężatka też brałam udział w wiejskich przedstawieniach teatralnych. W 1965 roku wróciłam do Sokołowa, gdzie podjęłam pracę w Szkole Podstawowej nr 2. Przepracowałam w szkolnictwie 33 lata, z tego 20 lat jako metodyk nauczania początkowego. Za swoją pracę pedagogiczną zostałam odznaczona Złotym Krzyżem Zasługi, Krzyżem Kawalerskim, medalem Komisji Edukacji Narodowej. Za działalność kulturalną otrzymała medal Zasłużonego Działacza Kultury w 1995 roku, z rąk wojewody siedleckiego.
Nie ma takiej organizacji w Sokołowie, do której bym nie należała. Po odejściu z pracy zawodowej czułam z jednej strony radość, z drugiej miałam w sercu ogromny żal, że coś przeminęło. Na pożegnanie szkoły napisałam także wiersz, ponieważ tej nocy nie spałam.
Jak doszło do utworzenia "Seniorynek" i co było impulsem ku temu?
Marzyło mi się, żeby stworzyć z dorosłych ludzi i emerytów zespół artystyczny. W ośrodku kultury istniał skupiający ponad 100 osób Klub Seniora. Zaproponowałam utworzenie zespołu, gdyż wiedziałam, że jest wiele osób uzdolnionych w tym kierunku. Na pierwszej próbie w 2003 roku było tylko siedem osób, same kobiety. Później zaproponowałam uczestnictwo w zespole mężczyznom i w ten sposób zwerbowaliśmy panów. W tej chwili zespół liczy 30 osób, w tym 8 panów. Zespół istnieje tylko od 2 lat, ale już daliśmy ponad 40 występów w Sokołowie i okolicy. Mam zaszczyt być kierownikiem artystycznym zespołu, piszę także teksty.
Zespół "Seniorynki" powstał spontanicznie, to niespełnione marzenia życiowe tych osób. Są to starsze osoby, chore, które mają kłopoty, ale tutaj zapominają o nich, gdyż jest to odskocznia od życia rodzinnego, lubią to. Chętnie przychodzą na próby, występują. Czasami trudno jest pracować z trzydziestoosobowym zespołem, ale pracuje mi się bardzo dobrze, ponieważ cieszę się u nich szacunkiem i sympatią. Nie ma u nas żadnych zgrzytów, spotykamy się także prywatnie, na piknikach, ogniskach. W zespole czujemy się jedną, wielką rodziną.
Skąd czerpie pani pomysły na skecze?
Wymyślam je albo przypominam sobie, jakie kiedyś były. Czasami czerpię z dowcipów. Jest kilka osób które doskonale naśladują aktorów, więc te skecze cieszą się dużym powodzeniem.
Jeden wieczór poświęcony był policji, mieliśmy skecze o sklepach, także wieczór góralski. Nie wiem jeszcze, co zaprezentujemy na jesieni. Kiedyś prezentowaliśmy sceniczny obrazek pt. "Ananasy z mojej klasy" i myślę, że na jesieni będzie druga część tego obrazka. Ja jestem panią nauczycielką, inni tworzą klasę.
Jakie są pani plany na przyszłość. Czy poprzestanie pani na tym tomiku wierszy?
Myślę, że będę pisała nadal. Jak nachodzi mnie wena twórcza, nie śpię wtedy w nocy, piszę przy włączonej lampce. To jest sygnał dla mojej rodziny. Jeżeli będę cieszyła się dobrym zdrowiem, to raczej na tym nie poprzestanę. Podobnie z zespołem, będziemy występować, dopóki wystarczy nam sił.